Dlaczego zostałam doradcą chustonoszenia?
Dzisiejszy wpis nie będzie okraszony bibliografią medyczną, ani zawiłymi nazwami zagadkowych substancji, występującymi w pożywieniu. Będzie, powiedzmy, trochę lajfstajlowy. W zeszłym miesiącu zostałam oficjalnie doradcą chustonoszenia z ramienia szkoły ClauWi – Szkoła Noszenia. Wielokrotnie chciałam przez ten czas napisać o tym wpis i przedstawić swój punkt widzenia na noszenie w chuście.
Chusta do noszenia dziecka
Kiedy zostałam młodą mamą, to męczyło mnie jedno – stałe kursowanie między sypialnią, gdzie spała moja córka i kuchnią, gdzie gotowałam obiady. Często podczas czynności domowych budziłam córkę, co przekładało się na wydłużenie wszystkich czynności w nieskończoność. Po takiej sesji gotowania, sprzątania i prania byłam tak okropnie umęczona i napięta, że pierwsze 6 tygodni macierzyństwa, które powinno być quality time, zamieniło się w koszmar. Byłam sama, bez praktycznie żadnej pomocy, więc cały ciężar radzenia sobie z bólem poporodowym i czynnościami podtrzymującymi moje życie (wszak dietetyk też musi jeść!) należały do mnie i musiałam sobie z tym poradzić.
Słyszałam i czytałam o chustonoszeniu przed ciążą i w ciąży. W mojej szkole rodzenia odbywały się zajęcia, ale ani ja, ani partner nie byliśmy tym szczególnie zafascynowani – było to dla nas źródło niepotrzebnych wydatków i jakieś współczesne „czary-mary”, w którym nie widzieliśmy żadnej wartości. Ale w końcu, pod koniec drugiego miesiąca zdecydowałam się na pierwszą chustę…
Chusta = wolne ręce
Moje koleżanki nosiły dzieci od porodu, a ja nie mogłam się przełamać przez całe 8 tygodni, aby przytwierdzić do siebie małą. Zamówiłam budżetową chustę, zapisałam się na kurs, zapytałam fizjoterapeutę, czy w przypadku mojej córki mogę nosić (zdarzyła się asymetria urodzeniowa) i zakasałam rękawy.
Kurs bardzo nam się podobał – były to podstawowe wiązania, które próbowaliśmy z partnerem wykonać samodzielnie w domu. Domowe motanie nie było idealnie i koleżanki zwracały mi uwagę, że za słabo dociągam. Na kursie nauczyłam się w końcu porządnie to robić, a w domu nosiłam córkę kilka razy dziennie. W końcu poczułam ulgę.
W zaskakujący sposób moje dziecko usypiało na mnie bez wysiłku, a ja mogłam kontynuować prace domowe i rozwijać się w kierunku zawodowym.
Potem dowiedziałam, że dziecko w chuście czuje się podobnie jak w łonie matki, ponieważ jest ciasno spowite materiałem, słyszy bicie serca mamy i czuje falowanie jej oddechu. Delikatne kołysanie, które czuło przez ostatnie 9 miesięcy jest podobne, kiedy dziecko nosimy w chuście. Fizjologiczna pozycja (o ile dobrze zawiążemy dziecko) jest utrzymana w chuście, co we wspaniały wręcz sposób działa na kręgosłup malucha, także takiego z asymetriami. Dziecko, czując przez cały czas bliskość ukochanej matki, szybko się wycisza, jest mniej płaczliwe, spokojne, spełnione.
Można powiedzieć – chusta to agent do zadań specjalnych.
Hobbystyczny świr – chustoświrka*
Szybko połapałam się, o co chodzi w chustoświecie. Jak zdecydowana większość kobiet, bardzo lubię mieć piękne i wartościowe rzeczy, a chusty idealnie wpisywały się w ten koncept. Zaczęłam chusty kolekcjonować, wsiąkać w środowisko, rozumieć ideologię, aż w końcu dojrzałam do tego, aby tym fenomenalnym rozwiązaniem dzielić się z innymi. Uznałam, że w drodze, którą zamierzałam pójść, przyda się uzupełnienie w postaci porad chustonoszenia. Mamy w okresie połogu są często tak zmęczone sytuacją, w której się znajdują, że zamotanie dziecka sprawia, że na ich burzowym niebie pojawia się słońce i przebłyski wolności.
Wybrałam kurs, wytrwałam w decyzji do rozpoczęciu kursu, wzięłam w nim udział, zdałam egzamin, jestem doradcą chustonoszenia.
Uczę rodziców jak zamotać swoje dziecko aby:
- uwolnili ręce i mogli wykonywać codzienne czynności ze zminimalizowanym stresem,
- pozwolili dziecku przeżyć „czwarty trymestr” w harmonii ze swoim rozwojem,
- mniej czasu spędzali na usypianiu dziecka,
- zapomnieli o (mitycznej) kolce niemowlęcej,
- znaleźli rozwiązanie w trudnych przypadkach wychowawczych,
- zabierali dziecko ze sobą wszędzie tam, gdzie chcą (wózek nie wszędzie wjedzie!),
- poczuli więź ze swoim dzieckiem poprzez ciągły kontakt ciało przy ciele,
- mózg dziecka rozwijał się harmonijnie,
- rozwijali w sobie poczucie własnej wartości i pielęgnowali wartości rodzicielskie,
- czerpali przyjemność z codzienności.
Tych rzeczy jest dużo, dużo więcej i każdy rodzic znajdzie w chustonoszeniu ważną dla siebie wartość. Widzę, jak bardzo zmienia to ich życie. Dobrze poprowadzona konsultacja niekoniecznie zawsze wróży sukces, ale przy odrobinie wysiłku i praktyki ze strony rodziców, efekty można osiągnąć bardzo szybko.
Więc dlaczego zostałam tym doradcą chustonoszenia…?
Cały proces konsultacji, przełamywania lęków i radości rodziców pod koniec konsultacji jest magiczny i dostarcza mi wielu pozytywnych emocji. Myślę, że zostałam doradcą po to, aby pomagać i widzieć, że rodzice w końcu sami mogą zrobić śniadanie i poczytać w spokoju gazetę. To są rzeczy, których nie da się zmierzyć i kupić!
–
Jeśli potrzebujesz mojej pomocy w nauce wiązania chust na terenie Poznania, to z przyjemnością Cię odwiedzę. Skontaktuj się ze mną pod numerem telefonu: 795 652 761, aby umówić się na wizytę, lub zamówić voucher dla bliskiej osoby.
* zabawne określenie na mamy, które są absolutnie i pozytywnie pokręcone w temacie chust, chustonoszenia i kolekcjonowania