I trymestr w dwóch ciążach – historia mamy, która jest dietetykiem
Mój pierwszy trymestr ciąży dobiegł końca, co zwieńczyliśmy badaniami prenatalnymi. Z tego powodu chciałabym podzielić się z Wami moją historią, a raczej historiami. Postanowiłam napisać o ciąży ze swojej, matczynej perspektywy. Można powiedzieć, że w temacie macierzyństwa każda kobieta, która przeszła ciążę, poród i połóg jest ekspertem. Nie czuję się z żaden sposób gorszym specjalistą, dlatego chętnie napiszę Wam, jak z mojej perspektywy wyglądał I trymestr w obu moich ciążach. A przyznaję – obie ciąże na tym etapie mają mniej cech wspólnych, aniżeli mogłoby się wydawać!
I trymestr z Łucją
Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to przeżyłam absolutny i dojmujący szok, mimo, że o dziecko staraliśmy się od jakiegoś czasu. Żadnej ciąży na horyzoncie nie było i według mojego ginekologa nie mogło być w najbliższym czasie.
Miesiąc przed tym, jak dowiedziałam się o ciąży, dostałam pakiet badań hormonalnych, które miałam wykonać, aby zdiagnozować problem. Te badania spędzały mi sen z powiek do tego stopnia, że…nigdy na nie nie dotarłam! Bałam się, że coś jest ze mną nie tak, skoro tyle czasu nie mogłam zajść w ciążę i tego, że jakieś badania podważą moją kobiecość. Sytuacji nie ułatwiały mi strasznie długie (nawet do 74 dni) cykle miesiączkowe i nieregularne godziny pracy.
Na którymś z kolei teście ciążowym widniała jedna kreska, więc zrezygnowana zostawiłam go na umywalce i poszłam pod prysznic. Gdy spojrzałam na niego 10 minut później, to zobaczyłam dwie kreski! Byłam w ciężkim szoku, naprawdę. Przez wiele dni nie mogłam poradzić sobie z nowym zadaniem, które mnie czekało. Z perspektywy czasu śmieję się z tego, bo narodziny córki były katalizatorem wielu pięknych rzeczy (chociażby tego bloga!) i zmianą życia na lepsze, choć początki nie były łatwe…
Przez długi czas w ogóle nie wiedziałam, że jestem w ciąży, a ciąża też nie dawała o sobie znać w żaden sposób. Pierwszą wizytę mieliśmy dopiero w 8. tygodniu, a przez wiele kolejnych tygodni jedynym objawem była senność.
W tamtym okresie mogłam pozwolić sobie na spanie po 12 godzin dziennie, gdyż pracowałam na etat, a resztę dnia zwyczajnie przesypiałam, nie kontaktując się ze światem zewnętrznym. Nie było można mnie dobudzić – stałam się rasowym leniwcem. Każdą wolną chwilę przeznaczałam na sen, przeplatałam to jedynie sporadycznymi posiłkami i czynnościami higienicznymi.
Nie miałam ani mdłości, ani apetytu. W okresie 3 miesięcy schudłam 4 kilogramy, mimo, że panicznie nie chciałam się odchudzać. Zwyczajnie nie chciało mi się jeść. Czasami zdarzyło mi się mieć zachciankę na brzoskwinię albo kalarepę, a najlepiej jedno i drugie jedzone jednocześnie, ale nie był to przykład spektakularnych zachcianek. 🙂 Co ciekawe – odrzucało mnie na widok, zapach i smak mięsa. Mięso zniknęło z mojego jadłospisu na 6 miesięcy, dopiero później nabrałam na nie ochoty.
Mimo, że nie było żadnych wskazań medycznych (żadnych plamień, historii ciężkich ciąż), moja ginekolożka przepisała mi duphaston, mówiąc, że powinnam go brać, gdy mnie boli brzuch. Później dowiedziałam się, że ból macicy jest spowodowany jej rozciąganiem się i nie kwalifikuje się do podawania duphastonu. No cóż – brałam dzielnie duphaston oraz kwas foliowy codziennie, bez zapominania.
W I trymestrze nie uprawiałam aktywności fizycznej. Chyba, że za aktywność fizyczną brać codzienne dojazdy do pracy rowerem (3 km w jedną stronę) przez pierwsze 10 tygodni ciąży. Na rowerze przestałam jeździć, gdy moja ginekolożka kazała mi przestać w obawie o utratę ciąży. Nie kłócę się z autorytetami – przestałam jeździć i przesiadłam się na komunikację miejską, chociaż dzisiaj wiem, że skoro uprawiałam aktywność fizyczną przed ciążą (w razie zdrowo przebiegającej ciąży) nie ma przeciwwskazań do jazdy na rowerze ani innej aktywności.
Pierwszy trymestr był spokojny, leniwy i pełen snu. Czasami zapominałam, że byłam w ciąży, bo nie było jej po mnie widać. Było bardzo przyjemnie!
I trymestr z…(No właśnie! Kto to tam siedzi?)
Wiadomość o drugiej ciąży przyjęłam bardzo spokojnie i to jest pierwszą różnicą. Czasami tylko myślę, jak poradzę sobie z dwoma brzdącami i ogromną pasją dietetyczną, która musi mieć jakieś ujście. 😉 Nie wyjdę z pieluch przez kolejne dwa lata, ale absolutnie nie jest to dla mnie obciążeniem psychicznym.
O ciąży dowiedziałam się natychmiast! Myślę, że test ciążowy zrobiłam w drugim tygodniu od zapłodnienia, a od samego początku wiedziałam, że w niej jestem. Momentem, gdzie dowiedziałam to na 100% (bez zrobienia testu ciążowego), był moment, gdy stanęłam przed lodówką i dosłownie rzuciłam się na pieczonego indyka. 3/4 tego indyka zjadłam sama w okresie 2 dni, na zimno, jedząc palcami jak kanibal. Potem stałam się czarną dziurą na białko i cholesterol – nie straszny był mi podwójny burger z wołowiną, a na porządku dziennym były marzenia o steku, tatarze, kiełbasie jałowcowej, pieczonym kurczaku, mielonych i filetach z kurczaka. W 30 stopniowym upale potrafiłam myśleć o żurku, rosole i fasolce po bretońsku, a na koniec mogłabym poprawić chilli con carne. W sklepie z ekologicznym mięsem kupowałam kurczaka z warzywami w galarecie i zjadałam w drodze do domu, pod pachą trzymając torbę z zakupami i dziecko. Jednego razu, w kompletnym upale, poczułam zapach prawdziwej, domowej grochówki. Chwilę kluczyłam labiryntem przejść na jednym z poznańskich osiedli, aby trafić do małej, rodzinnej jadłodajni z tradycyjnym jedzeniem. Starszej pani w fartuszku powiedziałam zdecydowanie, że ta grochówka jest moim przeznaczeniem. To była najlepsza grochówka, jaką jadłam w życiu.
Pomimo, że marzyłam i jadłam dużo potraw bogatych w białko i cholesterol, miałam okropne mdłości. Kilka tygodni zaczynałam dzień od kanonady mdłości, a i zdarzały mi się kanonady wymiotów, które ciężko było opanować. Nagle przestałam lubić słodycze, a czekolada znalazła się u mnie na cenzurowanym. Zapach zielonego koktajlu potrafił u mnie wywołać tak ogromne mdłości, że nie mogłam nic zjeść przez godzinę. Ta ogromnie irytująca przypadłość doprowadziła do tego, że przestałam chodzić na poranną jogę (gdzie tam! na wieczorną też!) i praktykować powitanie słońca rano. Każde zgięcie i każdy skłon powodował u mnie tak okrutny napad mdłości, że był okres, gdzie nie tknęłam maty przez 2 tygodnie. Przed ciążą byłam bardzo aktywna i potrafiłam z powodzenie realizować 30 minut porannych ćwiczeń oraz 7 treningów w tygodniu, więc taka zmiana była dla mnie strasznie odczuwalna i wiązała się z poczuciem winy.
Czuję cały czas, że jestem w ciąży – okrutnie boli mnie głowa, często zdarzają mi się zasłabnięcia i omdlenia.
No i ten brzuch jakby…od razu zrobił się bardziej wystający!
Jak widać – różnic jest bardzo dużo. Z partnerem śmiejemy się, że tym razem będzie to chłopiec, ponieważ ilości mięsa, które w siebie wrzucam, są aż nienormalne. Oczywiście nie ma badań naukowych na temat powiązania zachcianek żywieniowych, a płcią dziecka, ale po cichu liczę na tego chłopca…
Aha – najgłupszą moją zachcianką do tej pory były krokiety z kapustą i grzybami o 22:00 w niedzielę niehandlową. Niestety, nie można mieć wszystkiego…
A u Was jak, drogie mamy?
Jak u Was wyglądały pierwsze trymestry w waszych ciążach?
Czy Wasze ciąże mocno się różniły, a może przebiegły dokładnie tak samo?
Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach!
Jeśli chcecie poznać analizę I trymestru z perspektywy dietetyka – kliknijcie tutaj.